0
hiszpan 4 maja 2022 06:32
Ten Meksyk chodził za mną już od jakiegoś czasu, nie zmieścił się w poprzednie wakacje więc gdy nadeszła majówka nadarzyła się znowu okazja.

Cała rodzinka podekscytowana wyprawą do nowego miejsca na świecie, czas na planowanie. No i okazało się, że latorośl już podrosła i ma swoje wymagania i ograniczenia, a to znajomi, ważne spotkania nawet lekcje nieodpuszczone! Żona dokłada swoje, że u niej w pracy ciężko, może by nie brać tyle wolnego…

Z całego tego planowania zostało mi całe 7 dni majówki do dyspozycji. Masakra, nawet kilku znajomych podróżników z politowaniem podsumowało, że na tyle do Meksyku i to pierwszy raz to będzie porażka.

No ale dobre i tyle. Czekają mnie jeszcze co najmniej 3 duże wyprawy w tym roku więc majówka w Meksyku pójdzie na rozgrzewkę.

Rzucam się do wyszukiwarek aby coś sensownego cenowo znaleźć (bo to nas piątka leci) i udaje się upolować na miesiąc przed wylotem przelot do Mexico City z AirFrance a powrót z Cancun Deltą do Bostonu a potem KLMem. Całość wychodzi ok 2650zł od osoby. Drogo ale niestety dolar jest drogi :( za starych kursów byłoby miodzio.
Do tego udaje się jeszcze upolować przelot MEX-CUN lokalną linią Volaris za 19zł :D . Z tej ostatniej taryfy cieszę się tylko chwilkę bo szybko odkrywam, że cena nie uwzględnia podatku lotniskowego z MEX a to prawie 100zł – zdzierstwo!

Cała trasa tutaj:

Image

Lecimy na tak krótko tylko z bagażem podręcznym, w AirFrance/KLM jest za free a w Volaris zapłaciłem 320mxn za wszystkie a to tylko 70zł (jakieś promo było).
Zasiedliśmy z córką do planowania trasy (pierwsza liceum, mat-geo więc się wykazuje znajomością terenu i na dodatek uczy się hiszpańskiego). Wyszło nam cały jeden dzień w Mexico City, wieczorny przelot do Cancun, tam wynajęcie samochodu i trasa na zachód przez Valladolid do Meridy (Cancun i wybrzeże Maya omijamy z daleka). Po drodze zabytki Majów, cenoty, małe miasteczka i dużo lokalnego folkloru. Na koniec krótkie wytchnienie w Mahahual. Do przejechania prawie 1500km. Samochód wynająłem w Europcar (po przeczytaniu stada postów– temat rzeka jak wiecie!)

Inspiracją do planowania oczywiście są relacje na forum (a zwłaszcza tetryków na Jukatanie Tropikeya)

Wszystko dograne, fajne noclegi pobukowane (Booking i Airbnb) a tu nagle żona spojrzała przez ramię na plan i …. afera! Ona się nie pisze na cały wyjazd w drodze bez plażingu. Nooo dobra, kompromisowo ścinamy program o jeden dzień i wciskamy odpoczynek w Playacar tuż przed lotem. Wilk syty i owca cała – jedziemy!

Do Meksyku nie potrzeba żadnych testów ani szczepień covidowych więc grzecznie odprawiam się online i już pakujemy się na poranny A321 AirFrance do Paryża pełniutki aż po dach.

Image

Tam teoretycznie 3h na przesiadkę, ale jak wiecie może, CDG to najgorsze lotnisko świata na przesiadki. Jeszcze w pandemii dodatkowo dłuższe kolejki i generalnie nerwówa. Miesiąc wcześniej prawie nie wystarczyło nam 2 godzin na przesiadkę na lot do Bostonu.

I rzeczywiście, po wszystkich kolejkach, sprawdzaniach, przejazdach autobusami zostaje nam raptem godzinka do boardingu.

Image

Benek 777 AirFrance pełniutki w locie do Mexico City. Dostajemy przyzwoity obiad i do tego po lampce szampana. Idziemy z żoną na tył samolotu pogadać, jak zwykle o coś tam pytamy stewki, opowiadamy, że lecimy z rodziną wielodzietną na wakacje i takie tam. Kończy się dolewkami szampana i takim o to zestawem do kawy ? (samorzutnie nam stewki przyniosły, chyba wzbudzamy jakąś litość lub podziw….)

Image

Lądowanie trochę opóźnione około 17 w Mexico City. Imigracja bez problemu ale okazuje się, ze nie ma naszych 2 podręcznych bagaży. Zawinął je nam AirFrance do Paryża na Okęciu do luków bo był pełniutki samolot. W sumie nie narzekaliśmy bo za free do samego MEX ale teraz katastrofa. Rozumiem zgubić jedną dużą walizkę ale 2 małe?

No oczywiście zgubili na CDG, masakra to lotnisko! Mają dosłać w nocy i dowieść do hotelu (udało się, portier zadzwonił do mnie o 2 w nocy, że dojechały).
Mamy hotel niedaleko Zocalo i katedry. Córa optuje za metrem, bo to „cringowo” jeździć taksówką z lotniska ?

No i ćwiczymy metro (nie mamy ciężkich waliz, 2 małe zgubione), super doświadczenie, bilety po 1zł bez względu na długość podróży i ilość przesiadek, kupowane w okienku przed każdą podróżą (od ręki bez kolejki). 2 przesiadki i wysiadamy na Lagunilla, wydawało mi się najbliższej stacji do hotelu. A tam – inny świat! Od razu z metra w bazar!

Image

Image

Pierwszy kontakt z prawdziwym Meksykiem od razu w dzielnicy Lagunilla. Idziemy dziarsko bo się ściemnia a dzielnica taka sobie…

Image

Wychodzimy z Lagunilla do Centro Historico i nagle inny świat – policja, ładne chodniki, piękne budynki, o tak – stolica Meksyku zaskakuje tymi przeskokami klimatów pomiędzy dzielnicami!

Image

Niestety z wieczornych planów zwiedzania dzielnicy Centro Historico nici, nadciąga wielkie chmurzysko i dopada nas ulewa dosłownie na schodach hotelu. Leje i błyska się niezapowiedzianie :( całą noc.
Ciudad de Mexico będziemy zwiedzać dopiero jutro….

c.d.n.Na szczęście wstaje piękny i słoneczny dzień. Zaczynamy w okolicach Zocalo i katedry. Oglądamy pozostałości Tenochtitlan odkryte ponownie naprawdę całkiem niedawno bo pod koniec lat 70-tych XX wieku. Na początku XIV wieku w Tenochtitlan mieszkało prawie 200 tyś ludzi – to było jedno z większych miast wtedy na świecie.

Image

Image

Oczywiście zburzyli je do cna Hiszpanie podczas podbojów i zbudowali na tym terenie miasto Meksyk, między innymi tą piękną katedrę:
Image

Image

Image

Image

Niestety cały plac Zocalo zastawiony jest namiotami i zamknięty dla zwiedzających, jakieś transparenty, demonstracja, strajk głodowy i mnóstwo policji. Nie zamierzamy w nic się wmieszać więc czmychamy do metra.

Image

Image

Image

Chyba wyglądamy jednak na turystów bo po wejściu do metra zatrzymuje nas umundurowany strażnik i tłumaczy aby wyjąć wszystko z kieszeni zewnętrznych i schować głęboko a plecaki trzymać z przodu! Dla własnego bezpieczeństwa. No cóż – taki kraj i obyczaj ale miło, że zwrócił nam na to uwagę. Tak jak wspominałem, nie kupiliśmy karty do ładowania tylko jeździmy na jednorazowych biletach, które są bez limitu czasowego i liczby przesiadek i kosztują 1zł. W sumie wydaliśmy na wszystkie przejazdy w 2 dni 25zł na 5 osób!

Nasza pierwsza destynacja to Bazylika Matki Bożej z Guadalupe (oczywiście punktuję tu u żony)
Jest ciepło i słonecznie więc fajnie to wszystko wygląda.

Image

Image

Image

Image

Sam obraz Matki Bożej z Guadalupe wiszący na ołtarzu możemy zwiedzać niezależnie od nabożeństw w Bazylice. Jest do niego osobne wejście z boku, przechodzi się pod ołtarzem a przed samym obrazem zamontowano …. ruchomy chodnik, tak aby nikt nie mógł zatrzymać się na dłużej i blokować przejście – niezły patent.

Image

Na dużym placu jest wieża zegarowa i dzwonnica, jest również aztecki kalendarz

Image

Image

Drugim punktem do zwiedzania jest muzeum Fridy Kahlo. Znajduje się po drugiej stronie miasta, spod bazyliki przenosi nas tam jedna linia metra. I znowu nowa dzielnica Coyoacan. Przepiękne kolorowe domy i roślinność, zupełnie inne Mexico City.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Samo muzeum jest nieźle oblegane. Wiedziałem o tym więc kupiliśmy bilety jeszcze w Polsce już tydzień wcześniej, na konkretną godzinę. O Fridzie nie będę się rozpisywał, do poczytania jak ktoś nie zna twórczości, jest też film z Salmą Hayek. Samo muzeum w jej domu jest za to prześlicznie kolorowe:

Image

Image

Image

Image

Kawałek kolekcji jej strojów:

Image

W dzielnicy Coyoacan klimaty Santa Muerte na każdym kroku, to chyba najpiękniejsze miejsce w Mexico City.

Image

Image

Są i El Mariachi:

Image

Kończymy w Centro Historico, zaliczając smaczne lokalne tacos:

Image

Wieża Latinoamericana, jeden z pierwszych drapaczy chmur w Ameryce.

Image

Przy katedrze tańczą lokalesi w strojach z epoki

Image

Image

„Halo, Montezuma? Jakieś żagle widzę na horyzoncie…”
Image

Aby z placu Zocalo dojechać metrem na lotnisko trzeba użyć aż 4 linii i trzy razy się przesiadać. Jedziemy w godzinach szczytu więc w metrze nieprzebrane tłumy i ciasno - niezły challenge z 3-ką dzieci i bagażami!
Do Cancun zabiera nas lokalny przewoźnik Volaris na Airbusie A321.

Image

Linia typu Wizzair – wszystko płatne i ciasno. Fajne za to rozwiązali boarding, ci, co mają wykupiony bagaż podręczny wchodzą pierwsi - mają osobną kolejkę a druga kolejka, która wchodzi ostatnia to pasażerowie bez dużego bagażu podręcznego. Nikt się nie przeciśnie tam z dużą torbą, panie wyłapują i kasują jak ktoś ma taki bagaż.
Lot ok 1,5h bezproblemowy. W Cancun czeka na mnie samochód z Europcar. Tak jak pisałem, naczytałem się postów na temat różnych wypożyczalni i jakości obsługi i postawiłem na Europcara. Samochód zamawiany przez ich stronkę meksykańską, checkin zrobiłem w domu jeszcze (trzeba skany paszportu i prawa jazdy). Wyszło na 6 dni 420usd z ubezpieczeniem. Dostałem w tej cenie Suzukę Vitarę (dzieci duże już, ledwo się zmieściliśmy w 5-kę).
W kantorku facet miał mnie na liście, zaprosił do busika, który czekał już tylko na nas pod terminalem, potem sprawne przygotowanie dokumentów i voila – wyjeżdżam w Jukatan, obsługa mega błyskawiczna. Jest już bardzo późno, po 22 więc przewidziałem techniczny nocleg jak najbliżej lotniska, wypadł niestety w Cancun (sieciówka Wyndham Garden). Piszę niestety, bo to wprawdzie tylko 12km od lotniska ale gdy już widziałem neon hotelu na horyzoncie zajechała mi drogę lokalna policja na bombach. Poprosili prawko i łamaną angielszczyzną wmawiali mi, ze 5km wcześniej przejechałem na czerwonym :(. Oczywiście nic takiego nie pamiętałem, jechałem w kolumnie samochodów, żona potwierdziła, wszystko było przepisowo. Kłóciłem się z tym baranem 10 minut, po czym gość stwierdził, że zabiera moje prawko na komisariat, mam tam sobie je jutro odebrać i zapłacić mandat – 3000 pesos! Normalnie bym nie odpuścił ale jest 22.30, dzieciaki zmęczone, facet ewidentnie nas zatrzymał po kasę… smutna rzeczywistość, która już u nas mam nadzieję zanika. Dostaje swoje 1000 pesos w łapę i odjeżdża. No trudno, wiedziałem, że trzeba omijać Cancun i okolice…

No to mam prawdziwy Meksyk w końcu….
c.d.n.Przynajmniej porządnie się wyspaliśmy w tym hotelu, łapiemy przed wyjazdem śniadanie w lokalnej sieciówce Vips i ruszamy w kierunku ruin Majów w Coba. Nawigacja prowadzi mnie trasą wzdłuż wybrzeża Maya aż do Tulum (autostrada z Cancun do Meridy jest w remoncie) i około południa docieramy na parking w Coba. Samochodów niewiele i nie ma autobusów. Ruiny miasta Coba znajdują się w lesie. Jest to miejsce stosunkowo mało wyeksplorowane, odkryto tylko kilkadziesiąt budynków a szacuje się, że w Coba mieszkało ponad 50.000 ludzi!

Image

Image

Ruiny są porozrzucane na dość dużym obszarze i miejscowi proponują wypożyczenie rowerów aby je sprawnie zwiedzać. To jest świetny pomysł i zwiedzamy Coba na rowerach :)

Image

Coba to miejsce z piramidami, największa z nich to Nohoch Mul.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

tropikey 15 maja 2022 23:08 Odpowiedz
Zazdroszczę pokazu na murach... Akurat tego dnia, gdy chciałem go obejrzeć, został odwołany :( (IV. 2021).Choć nadrobiłem to z nawiązką w Campeche, gdzie pokaz jest rewelacyjny.
hiszpan 15 maja 2022 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Zazdroszczę pokazu na murach... Akurat tego dnia, gdy chciałem go obejrzeć, został odwołany :( (IV. 2021).Choć nadrobiłem to z nawiązką w Campeche, gdzie pokaz jest rewelacyjny.Wiedziałem, że ten pokaz tam będzie dokładnie dzięki Twojej relacji (Tetrycy...) tak więc dzięki!
pabien 21 maja 2022 12:08 Odpowiedz
hiszpan napisał:Pan pogranicznik coś tam klika, pyta kiedy wracam – odpowiadam „today”. Okay – i zgrabnie kasuje wizę meksykańską w pierwszym z brzegu paszporcie - mojej żony. Zaraz – krzyczę – ale my za chwilę wracamy! Jak to przecież Pan powiedział „two days” no i tak wygląda ich znajomość angielskiego…Jak to? Ty ze swoim nickiem nie mówisz "oj" tylko "2day"?
hiszpan 21 maja 2022 12:08 Odpowiedz
pabien napisał:hiszpan napisał:Pan pogranicznik coś tam klika, pyta kiedy wracam – odpowiadam „today”. Okay – i zgrabnie kasuje wizę meksykańską w pierwszym z brzegu paszporcie - mojej żony. Zaraz – krzyczę – ale my za chwilę wracamy! Jak to przecież Pan powiedział „two days” no i tak wygląda ich znajomość angielskiego…Jak to? Ty ze swoim nickiem nie mówisz "oj" tylko "2day"?Bo zagadał w miarę płynnie po angielsku i zbił mnie z tropu....
hehe1234 9 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Quote:Oczywiście urzędnik musi sprawdzić nasze szczepienia, wyniki testów antygenowych i na koniec wizy i EstęW jaki sposób nasze europejskie certyfikaty były sprawdzane? Skanowany był kod czy tylko rzucenie okiem na wydrukowany certyfikat?Mam pewien problem ze zrozumieniem tego wszystkiego. Europejski QR kod jest ważny tylko w europie i kilku krajach podpiętych pod europejski system z tego co czytam na stronie komisji europejskiej. Quote:These rules apply only to the vaccination certificates used for the purpose of travel in the EU.Quote:EU Digital Covid Certificate will facilitate safe and free movement of EU citizens during the COVID-19 pandemic within the EU area.Jeśli ważność kodu się skończy to wychodzi na to, że tylko w europie. Inne kraje nie podpięte pod system nie mają na 99% możliwości zeskanowania kodu, a tym samym sprawdzenia ważności(swoją drogą, to wygląda jak subskrybcja na podróżowanie, 270 dni i koniec) Dlatego zastanawiam się i w sumie to nikt nie może mi pomóc, linie lotnicze nie udzielają takich informacji;wysyłają formułkę kopiuj-wklej typu linie lotnicze nie zajmują się restrykcjami w podróżowaniu na pytanie jak wygląda sprawdzanie certyfikatu w przypadku wyjazdu poza europę z certyfikatem ktory stracił ważność.Restrykcje do USA to tylko dwie dawki, nie ma żadnej mowy o jakiejś ważności kodu.
hiszpan 9 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
hehe1234 napisał:W jaki sposób nasze europejskie certyfikaty były sprawdzane? Skanowany był kod czy tylko rzucenie okiem na wydrukowany certyfikat?Normalnie facet przy okienku przeglądał polskie wydrukowane certyfikaty ale patrzył chyba raczej czy nazwisko się zgadza, żadnego skanowania.Wiedziałem, że jest to wymagane w podróży do USA i miałem wydrukowane (byłem 2 razy w tym roku). Oprócz tego oczywiście test (może być najtańszy) zrobiony dzień przed wylotem i wiza/esta.