Ten najbardziej wysunięty na północ kawałek Europy kontynentalnej był moim celem podróżniczym już od połowy studiów (czyli od bardzo dawna). Mimo, że relatywnie łatwy do osiągnięcia, nigdy udało mi się tam pojechać. Przymierzałem się do wycieczki rowerowej, objazdówki autobusem, wyprawy samochodowej i zawsze kończyło się tylko na planach ☹ W końcu postanowiłem tam po prostu dolecieć samolotem, nie na sam Nordkapp oczywiście ale tylko do Alty, leżącej na końcu Altafjord gdzie można dotrzeć łatwo SASem. Ceny biletów były przystępne na przedłużony weekend wrześniowy więc zabieram całą rodzinkę i ruszamy. Do Oslo zabiera nas LOT, mam bagaż rejestrowy w cenie więc nadajemy jedną walizkę z zimowymi ubraniami (no tak, na Nordkappie już będzie bardzo zimno). O dziwo Pani na Okęciu informuje mnie, że pomimo faktu posiadania jednej rezerwacji do samej Alty, musimy w Oslo wyjść z airside, odebrać bagaż, nadać do na nowo i znowu przejść kontrolę! No kto to słyszał o takim traktowaniu w Europie? Na szczęście punktualność LOTu i 2 planowane godziny na przesiadkę na SAS czynią obejście tego niewielkiego lotniska w Oslo mało nerwowym. Mamy mnóstwo czasu. Czeka na nas Airbus 320neo SASu na krajówkę do północnych rubieży Norwegii:
Lot trwa ponad 2 godziny i jak to w SASie, można się co najwyżej napić kawki. Lądowanie nad Altafjord jest widowiskowe
Lotnisko w Alta to malutki barak i zanim wjadą bagaże już mam odebrane kluczyki do samochodu z Sixta. Byłem jedynym wynajmującym więc Pan czekał na mnie z gotowymi papierami i propozycją darmowego upgradu do fajnego mercedesa
:D
Wylądowaliśmy o 12.30 i jesteśmy głodni. Rodzinka domaga się konkretnego żarcia (jedliśmy tylko Putkę z LOTu!) więc na początek jedziemy do polecanej knajpki Vanvittig grill na burgery z renifera (przygotowałem się wcześniej ? )
Nawet bardzo smaczne ale byliśmy mega głodni.
Najedzeni ruszamy od razu w 240-kilometrową trasę na północ. Naszym dzisiejszym celem jest Gjesvaer, malutka mieścina rybacka blisko Nordkapp, gdzie znalazłem kwaterę przez AirBnB. Północ Norwegii w połowie września to już bardzo zaawansowana jesień więc pierwsza część trasy wiedzie wśród przepięknych kolorowych krajobrazów jesiennych
Pogoda w kratkę, raz świeci słońce a co chwila łapie nas deszcz
Dojeżdżamy do miejscowości Olderfjord gdzie droga będzie już biec wzdłuż przepięknego Porsangerfjord aż do samego końca.
Trasa jest po prostu przepiękna, mimo zmiennej pogody widoczki potrafią zachwycić
Przejeżdżamy kilka tuneli
Najdłuższy, Nordkapptunnel ma ponad 7 kilometrów i jest dość głęboki, najpierw 3 kilometry w dół a potem w górę! Niezła jazda.
Im bardziej na północ tym widzimy więcej reniferów na polach. W pewnym momencie dość często przebiegają nam przez drogę
Zgodnie z sugestią naszego hosta z Gjesvaer, zatrzymujemy się w ostatnim dużym supermarkecie w Honninsvag kupić coś na kolację i śniadanie bo w Gjesvaer będzie z tym problem. Mamy mieszkanie z kuchnią do dyspozycji.
Ostatni odcinek do Gjesvaer jedziemy już w zapadających ciemnościach. Widoczki na wybrzeże i tą małą miejscowość założoną jeszcze przez wikingów.
Tu reniferów jest mnóstwo, kilka razy mam problem z przejechaniem bo idą sobie drogą nie zważając na nasz samochód
Uff – dojechaliśmy, duży i wygodny apartament jest otwarty, kluczyk tkwi sobie spokojnie w drzwiach a hosta nie widzimy ani razu. To się nazywa zaufanie! Czas na odpoczynek po tym długim dniu a rano będziemy już atakować Nordkapp do którego mamy niecałe 40 kilometrów. Oby była ładna pogoda. Przyznaję, że lokalny łosoś wędzony z supermarketu z Honninsvag smakuje kosmicznie!
Stay tuned..Mieliśmy malutką nadzieję na jakąś zorzę polarną w nocy, bo miejsce wybornie nadaje się do obserwacji ale niestety ani widu zorzy w prognozie ani bezchmurnego nieba. No cóż, jest to jeszcze przeze mnie ani rodzinkę nie zaliczony cud natury (bo oczywiście te ogony zorzowe oglądane w Polsce się nie liczą) i będzie to kolejny powód do przemyślanego powrotu na północ Norwegii kiedyś w przyszłości. Ale na razie wstaje rześki poranek ? Na niebie przebłyski błękitnego nieba na tle naszego apartamentu (mieliśmy całe drugie piętro)
Po obowiązkowym posprzątaniu (śmieci lądowały chyba w 5 różnokolorowych workach) idziemy na mały spacerek po Gjesvaer. Jest …. zimno, połowa września w Polsce to upały a tutaj odczuwalna przy wietrze to około -4C! Na szczęście jesteśmy przygotowani.
Gjesvaer to malutka i urocza osada z dala od cywilizacji ale niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego ludzie chcą tu mieszkać?
Były też nurogęsi i mewy srebrzyste
No dobra, jest ciągle wcześnie rano, czas podjechać na Nordkapp. Po drodze niezliczone ilości reniferów, całe stada i pojedyncze osobniki
Część z nich oczywiście korzysta z tego samego pasa drogowego co my
Przed samym końcem półwyspu jest kilka punktów widokowych, trzeba uważać na drzwi w samochodzie bo wieje okrutnie
No i sam słynny Nordkapp – najdalej na północ wysunięty skrawek kontynentalnej Europy
Czeka na nas płatny parking, jest wcześnie więc samochodów nie ma dużo
Okazuje się, że słynne miejsce z globusem jest tymczasowo puste i mamy je tylko dla siebie na sesję zdjęciową
Dookoła piękne widoczki, wychodzi słoneczko i mamy Nordkapp w znakomitej pogodzie (ale jest zimno bardzo i dalej mocno wieje)
W końcu postanowiłem tam po prostu dolecieć samolotem, nie na sam Nordkapp oczywiście ale tylko do Alty, leżącej na końcu Altafjord gdzie można dotrzeć łatwo SASem. Ceny biletów były przystępne na przedłużony weekend wrześniowy więc zabieram całą rodzinkę i ruszamy.
Do Oslo zabiera nas LOT, mam bagaż rejestrowy w cenie więc nadajemy jedną walizkę z zimowymi ubraniami (no tak, na Nordkappie już będzie bardzo zimno). O dziwo Pani na Okęciu informuje mnie, że pomimo faktu posiadania jednej rezerwacji do samej Alty, musimy w Oslo wyjść z airside, odebrać bagaż, nadać do na nowo i znowu przejść kontrolę! No kto to słyszał o takim traktowaniu w Europie?
Na szczęście punktualność LOTu i 2 planowane godziny na przesiadkę na SAS czynią obejście tego niewielkiego lotniska w Oslo mało nerwowym. Mamy mnóstwo czasu.
Czeka na nas Airbus 320neo SASu na krajówkę do północnych rubieży Norwegii:
Lot trwa ponad 2 godziny i jak to w SASie, można się co najwyżej napić kawki. Lądowanie nad Altafjord jest widowiskowe
Lotnisko w Alta to malutki barak i zanim wjadą bagaże już mam odebrane kluczyki do samochodu z Sixta. Byłem jedynym wynajmującym więc Pan czekał na mnie z gotowymi papierami i propozycją darmowego upgradu do fajnego mercedesa :D
Wylądowaliśmy o 12.30 i jesteśmy głodni. Rodzinka domaga się konkretnego żarcia (jedliśmy tylko Putkę z LOTu!) więc na początek jedziemy do polecanej knajpki Vanvittig grill na burgery z renifera (przygotowałem się wcześniej ? )
Nawet bardzo smaczne ale byliśmy mega głodni.
Najedzeni ruszamy od razu w 240-kilometrową trasę na północ. Naszym dzisiejszym celem jest Gjesvaer, malutka mieścina rybacka blisko Nordkapp, gdzie znalazłem kwaterę przez AirBnB.
Północ Norwegii w połowie września to już bardzo zaawansowana jesień więc pierwsza część trasy wiedzie wśród przepięknych kolorowych krajobrazów jesiennych
Pogoda w kratkę, raz świeci słońce a co chwila łapie nas deszcz
Dojeżdżamy do miejscowości Olderfjord gdzie droga będzie już biec wzdłuż przepięknego Porsangerfjord aż do samego końca.
Trasa jest po prostu przepiękna, mimo zmiennej pogody widoczki potrafią zachwycić
Przejeżdżamy kilka tuneli
Najdłuższy, Nordkapptunnel ma ponad 7 kilometrów i jest dość głęboki, najpierw 3 kilometry w dół a potem w górę! Niezła jazda.
Im bardziej na północ tym widzimy więcej reniferów na polach. W pewnym momencie dość często przebiegają nam przez drogę
Zgodnie z sugestią naszego hosta z Gjesvaer, zatrzymujemy się w ostatnim dużym supermarkecie w Honninsvag kupić coś na kolację i śniadanie bo w Gjesvaer będzie z tym problem. Mamy mieszkanie z kuchnią do dyspozycji.
Ostatni odcinek do Gjesvaer jedziemy już w zapadających ciemnościach. Widoczki na wybrzeże i tą małą miejscowość założoną jeszcze przez wikingów.
Tu reniferów jest mnóstwo, kilka razy mam problem z przejechaniem bo idą sobie drogą nie zważając na nasz samochód
Uff – dojechaliśmy, duży i wygodny apartament jest otwarty, kluczyk tkwi sobie spokojnie w drzwiach a hosta nie widzimy ani razu. To się nazywa zaufanie!
Czas na odpoczynek po tym długim dniu a rano będziemy już atakować Nordkapp do którego mamy niecałe 40 kilometrów. Oby była ładna pogoda. Przyznaję, że lokalny łosoś wędzony z supermarketu z Honninsvag smakuje kosmicznie!
Stay tuned..Mieliśmy malutką nadzieję na jakąś zorzę polarną w nocy, bo miejsce wybornie nadaje się do obserwacji ale niestety ani widu zorzy w prognozie ani bezchmurnego nieba. No cóż, jest to jeszcze przeze mnie ani rodzinkę nie zaliczony cud natury (bo oczywiście te ogony zorzowe oglądane w Polsce się nie liczą) i będzie to kolejny powód do przemyślanego powrotu na północ Norwegii kiedyś w przyszłości.
Ale na razie wstaje rześki poranek ? Na niebie przebłyski błękitnego nieba na tle naszego apartamentu (mieliśmy całe drugie piętro)
Po obowiązkowym posprzątaniu (śmieci lądowały chyba w 5 różnokolorowych workach) idziemy na mały spacerek po Gjesvaer. Jest …. zimno, połowa września w Polsce to upały a tutaj odczuwalna przy wietrze to około -4C! Na szczęście jesteśmy przygotowani.
Gjesvaer to malutka i urocza osada z dala od cywilizacji ale niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego ludzie chcą tu mieszkać?
Były też nurogęsi i mewy srebrzyste
No dobra, jest ciągle wcześnie rano, czas podjechać na Nordkapp. Po drodze niezliczone ilości reniferów, całe stada i pojedyncze osobniki
Część z nich oczywiście korzysta z tego samego pasa drogowego co my
Przed samym końcem półwyspu jest kilka punktów widokowych, trzeba uważać na drzwi w samochodzie bo wieje okrutnie
No i sam słynny Nordkapp – najdalej na północ wysunięty skrawek kontynentalnej Europy
Czeka na nas płatny parking, jest wcześnie więc samochodów nie ma dużo
Okazuje się, że słynne miejsce z globusem jest tymczasowo puste i mamy je tylko dla siebie na sesję zdjęciową
Dookoła piękne widoczki, wychodzi słoneczko i mamy Nordkapp w znakomitej pogodzie (ale jest zimno bardzo i dalej mocno wieje)
Kilka fajnych artefaktów